sobota, 21 grudnia 2013

O dwóch takich co skradli serca

Witam
Chociaż wielkimi krokami "nadchodzą" Święta Bożego Narodzenia, w tym poście napiszę o dwóch kotach, które mam nadzieję, że skradną Wasze serca - szczególnie jeden z nich.

"Odyseja kota imieniem Homer" Gwen Cooper



Raz na dziewięć kocich żywotów zdarza się coś niezwykłego... Prawdziwa historia ślepego kota o imieniu Homer i kobiety, którą nauczył miłości.

Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła Gwen Cooper, był jeszcze jeden kot. W domu miała już dwa, a do tego kiepsko płatną pracę i złamane serce. Kiedy jednak znajoma weterynarz opowiedziała jej historię porzuconego, trzytygodniowego kotka z usuniętymi gałkami ocznymi, kobieta nie wahała się ani chwili. To była miłość od pierwszego… wejrzenia. 
Homer szybko wyrósł na prawie sześciokilogramowego kocurka, energicznego i czułego. Mimo ślepoty uwielbiał zabawy i szybko zaprzyjaźniał się z każdym, kto pojawił się na jego drodze. Pewnej nocy udało mu się nawet wystraszyć włamywacza… 

Historia dla każdego, kto choć raz w życiu obdarzył miłością domowego zwierzaka lub o tym marzy.

[opis wydawcy] ze strony: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/53616/odyseja-kota-imieniem-homer

"Polska odyseja kota imieniem Homer" rzeczywistość



Homer jest rocznym kocurkiem, któremu koci katar zabrał wzrok. Prawdopodobnie padł ofiarą zbieractwa i nikt mu nie pomógł, gdy zaczął chorować. W chwili obecnej jest zdrowy, jedynie praktycznie stracił wzrok - widzi ruch i reaguje na światło, ale nie widać jego źrenic ani tęczówek. Przebywa w lecznicy i potrzebuje jak najszybciej trafić do domu stałego gdzie zazna spokoju. W lecznicy jest zlękniony, ale nie jest dzikusem. Nie protestuje, gdy bierze się go na ręce, nawet potrafi cichutko zamruczeć. Potrzebuje spokojnej przystani, gdzie zregeneruje siły.

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.556176697793051.1073741972.334165173327539&type=3


czwartek, 19 grudnia 2013

Zanim kupisz psa lub kota!

Witam
Okres świąteczny jest specyficznym czasem dla każdego z nas. Choć dla każdego z nas w inny sposób. Sprzątamy, gotujemy, wysyłamy świąteczne pocztówki/ wiadomości i .... kupujemy prezenty!!!
I tu pojawia się problem i dramat wielu zwierzaków, które w tym okresie stają się prezentami. Jak są małe i nie wymagające, wszyscy je kochają. Jak dorastają - zostają skazane na cierpienie i śmierć.




wtorek, 17 grudnia 2013

Dlaczego warto pomagać zwierzętom?

Witam
W maju tego roku w jednym z wpisów umieściłam zdjęcia zwierzaków, które dzięki pomocy ludzi o wielkich sercach nie tylko, że przeżyły ale również zmieniły się w zwierzęce piękności. Dzisiaj zgodnie z tytułem postu seria zdjęć zwierzaków, które zostały uratowane przez wolontariuszy z Fundacji "Zmieńmy los".

http://bielskobiala.gazeta.pl/bielskobiala/56,107622,12343054,Byly_brzydkie__chore_i_niczyje__Teraz_trudno_je_poznac.html

piątek, 29 listopada 2013

Powrót :)

Witam
Po ponad dwu miesięcznej nie bytności postanowiłam odświeżyć swój blog, mam nadzieję, iż swoim "lenistwem" nie zniechęciłam swoich czytelników do zaglądania tutaj. Obiecuję wrócić do pisania systematycznie postów :)
A więc do dzieła :)

sobota, 29 czerwca 2013

Hektabomba kociąt - zbędna porcja białka

Witam
Dzisiejszy post podobnie jak dwa wcześniej w całości skopiowałam i innej strony.

Dlaczego?
Bo bardziej prawdziwych i osobistych słów ja bym nie napisała.

Dlaczego?
Bo podobnie jak autorka - tylko że w skali makro poznałam na własnej skórze jej pracę i mam podobne dylematy jak ona. Mam 6 tygodniowego kociaka. Jak go znalazłam miał dwa tygodnie. Więc wiem co to nocne wstawanie co trzy-cztery godzin. Znam Jej obawy czy kociego oseska uda się odchować.
Ale nie będę się za nadto rozpisywać. Zapraszam do przeczytania słów wolontariuszki z:

 http://kocie-hospicjum.pl/wp-content/uploads/2013/02/header2-2.jpg

Pewnie to ze zmęczenia. Wzruszam się. Stanowczo zbyt łatwo się wzruszam.
Wzruszenie – zmęczenie. Ciekawa zależność.
Przysiadłam na chwilę, by przez moment zająć się czymś innym niż przygotowywaniem kolejnej porcji jedzenia dla kociąt i na kolana wgramolił mi się Batik. Kociak – siedem, osiem tygodni. Gdzieś na kocykach, poduszkach, przytulone do siebie lub do innych dorosłych kotów, śpią pozostałe. W sumie sześć. ‘Na razie’ sześć i ‘tylko’ sześć.
Wzbiera we mnie żal…
Nie umiem go dobrze ukierunkować. Żal do świata? Do ludzi? Do człowieka? Do siebie? No bo przecież nie do jakiegokolwiek boga, który nawet jeśli jest, nie ma z tym nic wspólnego.
Do kogo i gdzie zwrócić się z tym żalem? W którym miejscu jest ten guzik, który należałoby nacisnąć, by to się skończyło… albo choć zmalało…
Coroczna hekatomba kociąt. Widzę, uczestniczę, stawiam mikry opór.
‘Widzę’, bo akurat teraz jest to łatwo obserwowalne. Kiedy jest cieplej, warunki naturalne pozwalają przeżyć większości z nich i tylko dlatego można na to popatrzeć. Ale nie znaczy to wcale, że w innych porach roku nie rodzą się wcale. Nikt nie prowadzi ani takich badań, ani nawet statystyk. Ale rodzą się też wczesną wiosną i jesienią, a nawet zimą – tylko wtedy ich nie widać; umierają często zanim są na tyle samodzielne, by opuścić miejsce swojego urodzenia – piwnicę, śmietnik, krzaki. Kocica jest płodna i gotowa do zapłodnienia przez cały rok. Jedynym okresem, kiedy nie jest, jest okres ciąży. Często odkarmiając jeden miot, ma już ruję lub chodzi w następnej ciąży; często też porzuca nieodchowane do końca kocięta, by podążyć za hormonalnym wezwaniem lub zająć się kolejnym miotem. Teraz jest na tyle ciepło, że porzucone kociaki zdążą wykrzyczeć pomoc dla siebie zanim dopadnie je cicha śmierć z wychłodzenia i głodu.
Pomoc? Ile z nich faktycznie dostanie szansę? Szansę na życie.
Ile z nich zostanie ‘elementem obiegu białka w przyrodzie’? Ile z nich z powodu ograniczonych możliwości wszystkich ludzi i instytucji zajmujących się bezdomnymi zwierzętami towarzyszącymi, dostanie litościwą i szybką śmierć w strzykawce?
Są zbędną porcją białka. Wyprodukowaną na bazie instynktu przetrwania, który obraca się przeciwko indywidualnemu istnieniu każdego z nich.
Ale przecież koty wolnożyjące nie są nawet gatunkiem dzikim, naturalnym. Ich zdolności przystosowawcze pozwalają im trwać w otoczeniu człowieka, czasem radzą sobie lepiej, czasami gorzej niż źle, ale pokażcie mi dziki gatunek, który jest zdolny do prokreacji cały rok; który gatunek dzikich kotowatych [niezależnie od szerokości geograficznej] nie ma określonego sezonu rozrodczego, u którego przedłużanie gatunku nie odbywa się w pewnym cyklu. Duże kotowate, do których tak lubimy porównywać nasze domowe koty zwykle rozmnażają się w cyklu dwu, trzy letnim – szybsza gotowość do prokreacji warunkowana jest tylko utratą aktualnie odchowywanego miotu kociąt. Nasze rodzime gatunki dzikich kotowatych – ryś i żbik – cykl rozrodczy rozpoczynają wiosną, gdy warunki zewnętrzne stają się sprzyjające przetrwaniu młodych. To nie dotyczy kotów wolnożyjących. To nie ten schemat. I widać to każdej wiosny, gdy do schronisk, fundacji i prywatnych domów tymczasowych trafiają kolejne znalezione mioty owych ‘dzikich’ kociąt.
Dlatego widząc rokrocznie maluchy zalewające tych wszystkich, którzy starają się im pomagać, cieszę się z każdej sterylki/kastracji domowego pupila. Budzi się nadzieja, gdy ktoś mi mówi/pisze: zrezygnowałam/em z kociąt po moim podopiecznym. Budzi się nadzieja, nawet jeśli nie na wyraźnie odczuwalne zmniejszenie kociej populacji, to nadzieja na wzrost świadomości ludzi, którzy nie tylko chcą mieć ładnego kotka w celu zaspokojenia swoich osobistych, egoistycznych zachcianek. Nadzieja na to, że być może coraz więcej ludzi posiadanie w domu zwierzaka będzie poczytywało sobie za przywilej i coś w rodzaju zaszczytu, a nie za prostackie uzupełnienie stanu posiadania; że liczyć się będzie wzajemna relacja, którą tworzymy z kotem i która jest potrzebna obydwu stronom.
‘Uczestniczę’ we wspomnianej hekatombie, bo każdy, kto wie, również w jakimś sensie uczestniczy; bo w swoim zakresie niewiele mogę zdziałać i własne ograniczenia warunkują nikły zasięg moich działań. Milcząco akceptuję usypianie ślepych miotów i sterylizacje aborcyjne. Milcząco i w poczuciu ogromnej klęski i ze świadomością własnej niewydolności. Według mnie najlepiej by było, gdyby się nie rodziły wcale. Ani jedno z nich. Gdziekolwiek.
Stąd przyzwolenie na aborcję, nawet u kotki w wysokiej ciąży. Dla kotki jest to wtedy normalny zabieg, nie ma ona poczucia straty, nie uruchamia się fizjologiczny mechanizm hormonalnie warunkujący jej więź z nowonarodzonymi kociętami. W trakcie premedykacji do zabiegu znieczuleniu ulegają również i kocięta. Ich eutanazja przebiega wówczas łagodniej niż po urodzeniu – nawet nowonarodzone maluchy czują każde ukłucie, a zdarza się, że weterynarze nie uważają za stosowne znieczulać takich małych kociąt przed uśpieniem śmiertelnym zastrzykiem. Zostawianie jednego kociaka z miotu uważam za etycznie nieuzasadnione – na jakiej podstawie dokonuje się takiego wyboru, jakie są argumenty, jak emocjonalnie radzić sobie z takim wyborem? Wydaje mi się to jeszcze bardziej niemoralne niż sterylizacja aborcyjna, czy uśpienie wszystkich. Uzasadnienie, że przy jednym pozostawionym kociaku kotka nie rozpacza po stracie pozostałych jest dla mnie jedynie kolejnym argumentem za przeprowadzeniem sterylki aborcyjnej, a nie na korzyść zostawiania wybrańca przy życiu. Skoro argumentuje się eutanazję ślepych kociąt brakiem warunków i możliwości na odchowywanie kolejnych niechcianych maluchów, to nie ma ich dla żadnego.
Nie za moją przyczyną rodzą się kolejne kocięta, ale to ja muszę podejmować decyzje odnośnie życia, którego nie powołałam. To ja muszę sobie radzić z emocjami, które rodzą się na gruncie moich decyzji ale w okolicznościach, których nie jestem sprawcą. Podejmuję się tego, bo to jeszcze jedna z konsekwencji tej pracy. Tak, jak jest nią radość i satysfakcja, tak też jest nią ciężar trudnych i moralnie wątpliwych decyzji.
Nie jestem w stanie uratować wszystkich kociąt. Kiedy człowiek chcąc pomóc, staje przed faktem zajęcia się dwudziestoma kocimi oseskami okazuje się, że jest to nie do ogarnięcia. Zwłaszcza, że nie jest to jedyna taka dwudziestka w tym i każdym następnym tygodniu… Nie ma gdzie i za co. Nie ma jak – nie ma tylu osób, które byłyby w stanie to robić. Dlatego tak cenna jest każda osoba podejmująca odpowiedzialność opieki nad kociakiem, którego nie powołała do życia. Dlatego tak ważne dla mnie jest pisanie o każdym aspekcie mojej pracy – nie tylko o sukcesach, ale też o porażkach, a do największych zaliczam fakt, że chcąc ratować muszę wybierać i muszę decydować. I muszę zawężać pole wyboru choćby do tych, które są w jakikolwiek sposób samodzielne.
‘Stawiam mikry opór’ biorąc jedynie niektóre z tych niechcianych pod opiekę. To zawsze będzie tylko ‘jakieś sześć’ wobec setek, tysięcy w skali widzialnej części fali narodzin.
Jeden z obrońców praw zwierząt napisał, że współczesny człowiek nie powinien już jeść mięsa bez poczucia winy, tak też według mnie, nie powinien być dumny z powodu urodzenia się pod jego pieczą jakiegokolwiek przedstawiciela z gatunku nazywanego ‘zwierzęciem towarzyszącym’. Dla tych urodzonych gdziekolwiek, w jakichkolwiek warunkach i z jakichkolwiek powodów, to nie ma znaczenia. Wszystkie chcą żyć. Każde z nich niesie ze sobą pewien potencjał, swoje własne możliwości. Nie można cieszyć się tylko z niektórych – odpowiedzialni jesteśmy za każde z tych małych żyć. To nie jest dziki gatunek, który możemy pozostawić prawom naturalnej selekcji. To gatunek, którego istnienie jest nierozerwalnie związane z działaniami i decyzjami człowieka.
Patrząc na coroczną hekatombę mam poczucie ogromu utraconych możliwości, doświadczenie głębokiego bezsensu tego, co się dzieje. Bo po co? Zwierzęta towarzyszące nie stanowią ‘naturalnego elementu jakiegokolwiek ekosystemu’.
Nie miałam wpływu na urodzenie się moich podopiecznych. Ale patrząc na każdego z nich, na te nieliczne spośród hekatomby, którym byłam w stanie dać możliwość, patrząc jak jedzą i się bawią, czuję, jak budzi się we mnie opór.
Nie przestanę. Dopóki mogę – nie. Z maniackim uporem będę to robić. Do każdego kota podchodzić jakby był jedynym kotem na świecie – jedynym, więc w tej kulturze cennym. To, że nie jest, że są tysiące innych niczego w perspektywie tego jednego kota nie zmienia. To ja wiem, że są ich tysiące. On/ona tego nie wie.
Nadal będę z poczuciem winy, w uznaniu własnej niemocy, przyzwalać na usypianie ślepych miotów i sterylki aborcyjne. Bo tylko własna niemoc warunkuje takie działanie, nic innego. Nie może być tu miejsca na argument, że ‘tak trzeba’, czy ‘powinno się’. Eksterminacja jednych nie może być argumentem na rzecz ratowania życia drugich. Nie, nie trzeba, nie powinno się – po prostu: ja więcej nie mogę zrobić ponad to, co robię – nie dam rady odkarmiać dwudziestu kociąt jednocześnie, fizycznie nie dam rady.
To, że nadal będą umierać, czy też będą usypiane jedne, nie może mieć jednak wpływu na moją determinację, by ratować inne. Wszystkim nie pomogę, nie dam rady – ale z zaciętym uporem będę nadal robić swoje. W tym małym zakresie, na miarę moich sił, przy wsparciu przyjaciół i osób życzliwych. To jedyne, co mogę zrobić. Coś w życiu przecież robić trzeba…
Tylko sześć, aż sześć? Zbędna porcja białka? W jakiejś perspektywie – być może. Ani ładniejsze, ani lepsze, ani nawet moje. Przypadkowo akurat te, nie inne. Sześć z corocznej hekatomby kociąt. Pocieszam się tym, że pracuję ile mogę, by tych, którym się udało, było więcej. By były następne…
Zbędna porcja białka? Nie. To jest Batik. To – Niam, a to Gyal. Tam śpi Haze i Sensimilla, a tu mała Sativa ssie kocyk. Każde z nich to osobna rzeczywistość, z którą mam szczęście obcować i dzielić przestrzeń. Każde z nich potrzebuje bliskości i troski, każde z nich jest w stanie dać radość, każde z nich – zgodnie z określającym je pojęciem – będzie towarzyszyć jakiemuś człowiekowi, dopełniając ludzkie życie.
W pewnym sensie ja też jestem zbędną porcją białka. Każdy z nas jest… Obyśmy nigdy nie musieli przekonać się, jak bardzo zbędni jesteśmy.

środa, 26 czerwca 2013

Adopcja pod ścisła kontrolą ??

Witam
Dzisiejszy post poświęcam w całości dwóm artykułom. Pierwszy z nich jest o sprawie, o której słyszał i czytał każdy, nie tylko miłośnicy kotów. Piszę tu oczywiście o zatrzymanym studencie z Zabrza, który w bestialski sposób zabijał "adoptowane" koty.
Drugi artykuł jest o zasadach na jakich adoptowane są zwierzęta. Nie będę się na jego temat rozpisywać, bo trzeba go przeczytać samemu. W połączeniu z drugim daje temat do bardzo długich rozmyślań o naszym podejściu do zwierząt i ludzi im pomagających.

Zapraszam do czytania obu artykułów i podzielenia się odczuciami.

Linki do artykułów:
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/917182,morderca-kotow-student-stomatologii-z-zabrza-przyznal-sie-do-winy-nowe-wstrzasajace-fakty,id,t.html?cookie=1
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/magazyny/jak-pies-z-kotem/1250587-adopcja-pod-scisla-kontrola.html,0:pag:2,0:pag:1#nav0

wtorek, 25 czerwca 2013

Lubisz koty :)

 Witam

Jako 600% :) kociara nie mogłam powstrzymać się od skopiowania tego postu. W moich 600 kocich % zgadzam się z nim.
Post skopiowałam z:

http://www.joemonster.org/art/23812/Lubisz_koty_To_dobrze_o_Tobie_swiadczy
 
http://www.joemonster.org/images/logo2.gif
 

Lubisz koty? To dobrze o Tobie świadczy

Nazwanie kogoś kociarzem jest z reguły odbierane dość negatywnie. Tymczasem badania przeprowadzone przez serwis Hunch.com i wydział psychologii na University of Texas wykazują, że ci, którzy bardziej lubią koty, nie mają się czego wstydzić - wręcz przeciwnie!

Tylko 11,5% ludzi przyznaje, że bardziej lubi koty niż psy



Jeśli jesteś kociarzem, istnieje większe prawdopodobieństwo, że jesteś również indywidualistą



Jesteś bardziej otwarty na nowe doświadczenia



O 11% wzrasta szansa na to, że jesteś introwertykiem


A o 14% na to, że na imprezach będziesz trzymać się tylko w pobliżu znajomych.

Jeśli jesteś mężczyzną, masz większe szanse na znalezienie miłości swego życia


90% kobiet przyznaje, że mężczyzna posiadający kota jest atrakcyjniejszy od tego, który kota nie posiada.

Istnieje również większe prawdopodobieństwo, że jesteś osobą niezrównoważoną psychicznie


Jeśli faktycznie nią jesteś, prawdopodobnie wolisz koty właśnie z uwagi na ich samodzielność, dzięki czemu nie musisz poświęcać im tyle uwagi, ile np. psom.

O 17% wzrasta szansa na to, że masz wyższe wykształcenie



Kociarze mają większą tendencję do bycia skromnymi ludźmi



Są też w mniejszym stopniu dwulicowi



Ponadto wykazują się większą ufnością...



...co obniża ryzyko chorób serca o 30%



Jeśli więc jesteś kociarzem, zasługujesz na kocią piąteczkę!











sobota, 22 czerwca 2013

Just five + 1 :(

Witam
Jakiś czas temu pisałam na blogu o "Hospicjum dla kotów bezdomnych" i ich podopiecznych. Szczególnie moją uwagę przykuła historia kociaków z jednej z interwencji.
Kocurek hyperion :( , kotki: hermia :( , prasna :( , parvati, perdita :( i mandali, która po pewnym czasie dołączyła do nich.
Na pewno zauważyliście buźki przy imionach kociaków - niestety pomimo poświęceniu opiekunów kociakom nie udało się pomóc. Prawda o stanie w jakim koty zostały zabrane okazała się gorsza, niż przypuszczano. Po początkowej poprawie, u każdego z kociaków wychodziły na jaw różne dolegliwości powstałe w wyniku zaniedbania.
Na dole zdjęcia kociaków:






Tradycyjnie linki dla przypomnienia historii kociaków i z informacjami o ich dalszym losie:
http://kocie-hospicjum.pl/parvati-hermia-prasna-perdita-hyperion/
http://kocie-hospicjum.pl/mandala/
http://kocie-hospicjum.pl/just-five-update/



wtorek, 18 czerwca 2013

Koci zawrót głowy ;)

Witam
Zerkając na daty moich ostatnich wpisów, zauważyłam, że coraz mniej czasu poświęcam prowadzeniu bloga. W ramach usprawiedliwienia swojego zaniedbania przedstawię Wam główny powód tego stanu :)





Ten maleńki kociaczek - miluś trzy tygodnie temu dołączył do mojej kociej ferajny. A że ma dopiero pięć tygodni wymaga szczególnej opieki.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Kocia przystań

"Serce Twojego kota żyje nadal w innym kocie, który potrzebuje miłości"

Witam
Powyższy cytat stanowi motto działalności "kociej przystani" w Sosnowcu.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o "kocich aniołach" zapraszam do odwiedzania podanych poniżej linków i przeczytania informacji jakie pobrałam z profilu na facebook'u.


Misja
Chcemy, aby żaden kot nie był sam i głodny - trudne zadanie, ale z waszą pomocą wykonalne
Opis firmy
Zebrało się kilka dobrych aniołów, które pomagają zagubionym kociakom w naszym mieście.
Opis
Sosnowiec Kocia Przystań - to malutkie pomieszczenie wynajmowane w bloku .Niby zwykłe ciasne pomieszczenie, wyremontowane wysiłkiem grupki ludzi. Utrzymywane z darowizn z odruchu ludzkiego serca.
Jednak dla niejednej kociej istotki to ostateczna ostoja i przystań w tułaczce po lepsze jutro, po nowy dom.To miejsce gdzie trafiają koty z ulicy, czasem też (niestety) ze schroniska i z domów, oddawane jak rzeczy po wieloletniej wiernej miłości wobec człowieka.
Miejsce to stworzyła grupa zapaleńców. Zwykłych ludzi w różnym wieku, różnych profesji , którym nie jest obojętny los bezbronnych, głodnych, często chorych kotów.
One nie przeżyją w naszym brutalnym świecie bez pomocy.
Informacje ogólne
Potrzebujemy wsparcia i każdej formy pomocy od wszystkich, którym nie jest obojętny los biedactw pozbawionych domu i miłości. Tak niewiele im trzeba! Liczy się każdy, nawet najdrobniejszy datek czy też pomoc w formie rzeczowej. Pomóc może każdy na miarę swoich możliwości. Nie bądź obojętny - pomóż i Ty!

środa, 5 czerwca 2013

Pierwsza pomoc ciąg dalszy

Witam
Jakiś czas temu pisałam o zasadach udzielania pierwszej pomocy rannemu zwierzęciu. Porady zawarte w poście są przydatne jeśli ranny jest nasz zwierzak. A co zrobić w sytuacji gdy ranny jest bezdomny zwierzak. Na poniższym obrazku autorzy z Kociego Hospicjum podali kilka przydatnych informacji.

http://kocie-hospicjum.pl/


sobota, 1 czerwca 2013

Koci zawrót głowy :)


Witam
W dzisiejszym poście wracam do opisywania stowarzyszeń pomagających zwierzętom. Bohaterami tego postu są wolontariusze i inne osoby działające w Fundacji Pomocy Zwierzętom Miaukot.


Prozwierzęcą działalnością zajmujemy się już od kilkunastu lat. W lutym 2010 roku postanowiliśmy zacząć działać na własny rachunek – w zgodzie z własnym sumieniem i programem.
http://www.miaukot.org/
fundacja.miaukot@gmail.com
Opis firmy
Fundacja Pomocy Zwierzętom MiauKot

KRS 0000353933 REGON 241564463 NIP 626 296 93 89

Pro zwierzęcą działalnością zajmujemy się już od kilkunastu lat. W lutym 2010 roku postanowiliśmy zacząć działać na własny rachunek – w zgodzie z własnym sumieniem i programem, który można pokrótce zawrzeć w czterech hasłach:

Koty, które trafiają pod naszą opiekę, należy:
- zainstalować w domu tymczasowym,
- postawić na łapy,
- odrobaczyć, zaszczepić, wysterylizować,
- znaleźć im dom.

Działalność opieramy wyłącznie na wolontariacie. W chwili obecnej wszystkie zwierzęta przebywają w domach tymczasowych zlokalizowanych w miastach aglomeracji śląskiej (głównie w Bytomiu i Piekarach) oraz w Krakowie. Na czas pobytu traktowane są na takich samych zasadach, jak nasi rezydenci.

Podopiecznych utrzymujemy dzięki Ludziom, którym los żyjących wokół nas bezdomnych zwierząt nie jest obojętny. Większość MiauKotów ma swoich wirtualnych opiekunów, których wsparcie pozwala zapewnić podstawy bytu: karmę i wypełnienie kuwet. To jednak nie koniec wydatków: pozostają koszty związane ze szczepieniem, sterylizacją oraz zapewnieniem opieki weterynaryjnej: czasem trafiają do nas zwierzęta wymagające specjalnej troski.

Wieloletnia walka o ograniczenie bezdomności oraz poprawę bytu kotów wolnożyjących utwierdziła nas w przekonaniu, że jedynym skutecznym sposobem osiągnięcia tego celu jest zmniejszenie kociej nadpopulacji. Można tego dokonać tylko poprzez sterylizację – od 2006 roku wcielamy w życie założenia akcji Ciach!bezdomność.

Więcej informacji o nas, naszej działalności oraz o tym, w jaki sposób możesz wesprzeć przebywające pod naszą opieką zwierzęta, uzyskasz zaglądając na stronę Fundacji, czytając prowadzone przez wolontariuszy blogi lub śledząc rozwój wydarzeń notowanych na gorąco w naszym wątku zamieszczonym na forum miau.pl lub facebook'u.

Zapraszamy do współpracy wszystkich, którzy dają się ponieść MiauKotowemu zawrotowi głowy! :D


Wszelkie informacje o fundacji pobrałam z profilu na facebooku:
https://www.facebook.com/MiauKot 

niedziela, 26 maja 2013

A jak Wy śpiecie z kotami?

Witam
Na prezentowanym już przeze mnie fotoblogu "z kotami" jakiś czas temu znalazłam bardzo ciekawe rysunki. A dodatkowo, że pora iść spać - za autorem rysunków powtarzam pytanie:

A jak Wy śpicie z kotami ?

Na odpowiedzi czekam w komentarzach :)



PS. U mnie niestety i "stety", jak kto woli, jest mieszanka numerów od 9, przez 3 i 4 po 5.

środa, 22 maja 2013

Kociologia filmowa :)

Witam
Co się stanie jeśli połączymy w jednej osobie kociarza i utalentowanego grafika :)
Jeśli nie wiecie poniżej umieszczam plakaty, które wszystko wyjaśnią.
Plakaty pobrałam z fotoblogu Bartosza Ostrowskiego:


http://zkotami.pl/






niedziela, 19 maja 2013

Świat wg kota :)

Witam
W jednym ze swoich filmów Mel Gibson wcielił się w bohatera, który potrafił czytać w myślach kobiet. Ta "zdolność" nie jednokrotnie doprowadzała do bolesnych doświadczeń jak depilacja nóg i inne zabiegi kosmetyczne, ale dzięki temu może w minimalnym choć stopniu zrozumiał kobiece zachowanie.
A gdyby tak każdy kociarz albo psiarz mógł zajrzeć do głowy swojego pupila :)
Jak na razie nie ma takiej opcji, ale dzięki pomysłowości autorów tych rysunków możemy poznać jak "widzą" świat koty.




czwartek, 16 maja 2013

Dlaczego warto...

Witam
Pisząc tego posta miałam zamiar górnolotnie pisać o wartości pomagania zwierzętom bezdomnym i nie tylko. Po namyśle doszłam do wniosku, że Ci którzy kochają zwierzęta w mig pojmą moje intencje widząc zdjęcia. A Ci co za zwierzętami nie przepadają, mam nadzieję, w swoim czasie zrozumieją.



wtorek, 14 maja 2013

Prawdy i mity o kotach miejskich

Witam
Kolejna odsłona "mojej walki" z kocimi mitami. Jakiś czas temu pisałam o kotach bezdomnych. Nie precyzując dokładnie o jaką grupę kotów chodzi. Może ktoś się zdziwi, ale istnieje podział kotów na dzikie i właśnie miejskie. Dla lepszego wyjaśnienia różnic zapraszam do odwiedzenia linku poniżej:

http://koteria.org.pl/miejskie/koty-miejskie.htm




Plakaty pobrałam z:
http://www.tuwroclaw.com/wiadomosci,na-starym-miescie-zajeli-sie-problemem-bezpanskich-kotow,wia5-3266-13387.html



sobota, 11 maja 2013

Kocie bajki 2

Witam
Oglądając dzisiaj jedną z bajek swojego dzieciństwa odkryłam dawno niewidzianego kociego bohatera.
Poznajecie tego i jego kompanię :)

łebski harry

cloe i riff-raff

mungo, poeta i hektor

Dla ciekawych tradycyjnie linki:
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81ebski_Harry  do poczytania
http://www.kreskowki.tv/kreskowka/szukaj do pooglądania

piątek, 10 maja 2013

Pawda i mity o sterylizacji i kastracji

Witam
Dzisiejszy post jest kontynuacją mojej "walki" ze stereotypami o kotach i nie tylko.
Poniższe zdjęcia mają uświadomić prawdę o potrzebie przeprowadzania tego zabiegu dla dobra zwierząt.




Linki z dodatkowymi informacjami:
http://www.zwierzakowo.pl/artykul/kastracja-i-sterylizacja-psow.html - opis zabiegu
http://www.zwierzakowo.pl/artykul/kastracja-i-sterylizacja-kotow.html - opis zabiegu
http://www.miau.pl/edu/  - opis zabiegu
http://www.miau.pl/edu/kastr.php  - opis zabiegu
http://miau.pl/edu/ster.php - porady przed i po operacyjne